Dostałam niedawno od Polska Gotuje książkę do zrecenzowania. Tą książką jest „Nobel dla papryki” Tadeusza Olszańskiego.
Prawdę mówiąc bardzo, bardzo rzadko kupuję książki bez zdjęć, dlatego, że lubię widzieć, co mam ugotować, a przepis nie zawsze nas nakieruje.
Tytuł „Nobel dla papryki” to odniesienie do Nagrody Nobla, którą profesor Albert Szent-Gyorgyi dostał w 1937 roku za wyizolowanie witaminy C z papryki.
W Książce znajdziemy różne anegdoty, opowieści autora o jego zamiłowania do Węgier i węgierskiej kuchni, jest również mini przewodnik po budapeszteńskich lokalach gastronomicznych, który przyda się każdemu planującemu podróż do stolicy Węgier. Książka napisana jest lekkim językiem, trochę osobistym, ale bardzo przyjemnym. Dobrze się ją czyta.
Oczywiście, najważniejszą część książki stanowią przepisy kulinarne. Znajdziemy tu przepisy m. in. na zupy, zapiekanki, sałatki i desery. Niestety, wszystkie bez zdjęć, co jest ewidentną wadą książki. Przepisy są trochę niedokładne, czasem niezrozumiałe, trzeba czasami samemu kombinować, więc absolutnie nie jest to książka dla kuchennych laików.
Przepisy są inspirujące i można je często wykorzystać jako bazę dla innego dania, można też czerpać wiele inspiracji. Prawdę mówiąc, kuchnia węgierska kojarzy mi się z ostrymi sosami, papryką, winem, tutaj troszkę tego brakuje, ale oczywiście sami możemy coś od siebie dodać.
Prawdę mówiąc: gdybym szukała książki stricte kucharskiej, na pewno nie zdecydowałabym się na zakup tej pozycji, jednak, gdybym chciała spędzić miłe, leniwe przedpołudnie w hamaku, zdecydowanie ta książka byłaby trafiona jako interesująca lektura.